Szkło pasjonuje mnie od dawna. Kiedyś w Szklarskiej Porębie podziwiałam szklane przyciski do papieru, pamiątki sprzed lat i wykonane współcześnie. Popróbowałam pracy techniką fusingu w niezwykłej pracowni Olgi Basole w Zielonej Górze. Niedawno moje serce podbiły witraże. Magiczne połączenie: wyobraźni projektanta, mistrzowskich umiejętności witrażysty, właściwości szkła, jego kolorystyki i światła. Bez światła witraż byłby ciemną plamą. Wędrowałam po Krakowie szlakiem pięknych witraży. Wyznaczyłam go na podstawie informacji w internecie. Chociaż na zwiedzanie poświęciłam dużo czasu obejrzałam tylko część z mojej listy.
Józef
Mehoffer w budynku banku.
Weszłam i po raz kolejny, podczas zwiedzania ciekawych miejsc, pomyślałam – kiedyś budowano ze smakiem. Pod czujnym okiem kamer i pracowników snułam się po banku, oglądałam stylowe wnętrza. Na pięknej klatce schodowej, dosłownie na wyciągnięcie ręki, była „Alegoria oszczędności” witraż o wymiarach 210 x 264 cm. Nie mogłam się powstrzymać i delikatnie dotknęłam kolorowego szkła, jakbym chciała złapać w swoje dłonie promienie słońca przenikające do wnętrza. Jak to zostało zrobione? To nie jest pomalowane! Weszłam wyżej i znalazłam drugie dzieło Mehoffera, tej samej wielkości – „Skarbniki strzegące drogich kamieni”. Oba witraże zostały wykonane w Krakowskim Zakładzie Witrażów S.G. Żeleńskiego w latach 30 ubiegłego wieku.
Jerzy Nowosielski w Cerkwi Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny