sobota, 18 lutego 2017

Boczne uliczki i zakamarki Zielonej Góry - część 2


Mam ogromne zaległości w pokazywaniu Zielonej Góry. Ponad rok temu zaczęłam fotografować piękne detale i urokliwe miejsca. Pomysł był świetny, ale dużo czasu minęło zanim zrobiłam nowe zdjęcia. Kilka dni temu słoneczne popołudnie i kilka spraw „na mieście” były doskonałym pretekstem do wędrówki z aparatem. Spacerowałam i przyglądałam się budynkom. Kilka zaintrygowało mnie już wcześniej. Pierwszy na liście był dom z pięknymi secesyjnymi detalami, taki niepozorny, zniszczony, ale jaki piękny.
Może zielonogórska secesja to dobry temat na kolejny wpis? Teraz skupiłam się na detalach różnych domów. Chodziłam w różne miejsca bez jakiegoś planu. W centrum miasta na wysokości oczu są sklepy, banki i lokale. Jednak wystarczy podnieść głowę nieco wyżej, aby znaleźć się w innym świecie. Wieżyczki, bogato zdobione okna, przepiękne fasady domów, odrywają od codzienności. Musiałam uważać, żeby nie zapomnieć, co miałam tego dnia załatwić. Niewiele zrobiłam zdjęć, dzień jest jeszcze bardzo krótki i wieczór powoli zakradał się w boczne uliczki i zakamarki mojego miasta. Czekam na kolejny słoneczny dzień, aby dokończyć tą, a może rozpocząć inną wędrówkę. 

Zdjęcie tytułowe i poniżej -  dom przy ul. Kopernika






Kamienica przy Placu Pocztowym


Budynek przy Placu Słowiańskim



Ul. Kościelna 




Ul.Masarska 


Brama z widokiem na ul. Kupiecką 


Kamienica na rogu ul Żeromskiego i ul. Kupieckiej i poniżej detale budynków przy ul. Żeromskiego 





Fragment murów obronnych w pobliżu ul. Sobieskiego


czwartek, 2 lutego 2017

Drzewo w poprzek


Ostatnio chyba zbyt rzadko zaglądam do mojego lasu. Od tygodnia, zielonogórskie media, rozpisują się, że zagościły tam wilki. Na dłużej, czy na chwilę? Nie wiem, ale ta wiadomość bardzo ucieszyła mnie. Pomyślałam, że może znajdę chociaż ślad wilczej łapki.
Las jak zwykle był przepiękny, dzisiaj oświetlały go radosne promienie słońca. Zimne, rześkie powietrze i ciepło słonecznego światła zachęcały do spaceru. Wybrałam najprostszą i niedługą trasę, szybko dotarłam do jednego ze stawów na Pustelniku. Tak, wreszcie zawitałam nad mój ulubiony potok. Płynął wąską stróżką w białym krajobrazie. Szłam chwilkę drogą wzdłuż strumienia. Dotarłam do kładki przełożonej w poprzek Pustelnika, ale to nie ona stała się głównym bohaterem tego wpisu. Wracałam tą samą drogą i podziwiałam białe sukienki na pniach mijanych drzew. Łapałam drobiazgi bystrym okiem Nikosia: hubę pełną białego puchu, patyk, kawałek kory, błyszczące kryształki na jagodowych krzakach i jeszcze inne cudeńka. Nie znalazłam wilczych łapek, ale za to wypatrzyłam drzewo, które było niezwykłe, chociaż na pierwszy rzut oka niepozorne, rosło w poprzek. Drzewa od zawsze są intrygującymi towarzyszami moich wędrówek. Tyle pięknych wrażeń podczas jednego krótkiego spaceru.