sobota, 21 stycznia 2017

Gryfów Śląski - moje drugie spotkanie z miastem



W Gryfowie byłam dwa razy. Z mojej pierwszej wizyty, wiele lat temu, zapamiętałam tylko bloki przy rynku, czyli nic ciekawego. To samo miejsce w maju zeszłego roku wyglądało zupełnie inaczej. Już sam wjazd do miasta ulicą Rzeczną od strony Proszówki był zaskakujący. Budynki ułożone piętrowo nad rzeką, górująca nad nimi wieża ratusza, wszystko to robiło ogromne wrażenie. Nie było innego wyjścia, Ola musiała zatrzymać samochód i chwilkę poczekać aż pobiegam z moim aparatem i nacieszę oczy pięknym widokiem. Małe miasteczko, które zapamiętałam jako nieciekawe, teraz okazało się zupełnie inne. Czasem patrzymy nie widząc. Czasem myli nas pierwsze wrażenie. Na szczęście „przejrzałam na oczy” i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Gryfów zmienił się, wypiękniał. Bloki nie zniknęły, ale obok nich dostrzegłam stare kamienice z niesamowitymi detalami. Na portalach drzwi były daty 1698, 1739. Patrzyłam więc na dzieła mistrzów z odległych czasów. Oczarowały mnie metalowe bramy, uwielbiam takie żelastwo. Zaglądałam w boczne uliczki. Byłam tylko chwilę w tym niewielkim miasteczku. Zrobiłam mnóstwo zdjęć, a i tak mam poczucie, że czeka tam na mnie jeszcze wiele ciekawych miejsc.













































niedziela, 15 stycznia 2017

Szkatułka Królowej Śniegu



Któregoś dnia znalazłam w ogrodzie przedziwną szkatułkę…
Mógłby to być początek jakiejś pięknej bajki, bo szkatułka z całą pewnością należała do jednej z bohaterek baśni H.Ch. Andersena - Królowej Śniegu. Co wcześniej było w tym lodowym pudełku? Może lepiej nie wiedzieć. Gdy je znalazłam było puste, a wszędzie dokoła widziałam ślady mroźnego oddechu Królowej.
Tymczasem zima rozgościła się na dobre. Obsypała białym puchem wszystko, co się dało. Zmroziła pęcherzyki powietrza, a na deser podała „szyszki w lukrze” i liście w "białej polewie". Mnie obdarowała delikatnym piórkiem.