niedziela, 27 września 2015

Najstarsze Drzewo w Lesie



     Kilka lat temu zwrócił moją uwagę nieduży, niepozorny grab. Mijałam go często podczas wycieczek rowerowych. Rósł przy drodze Racula-Ochla, na skraju Rezerwatu „Zimna Woda” niedaleko Kiełpina. Teraz jest to część Zielonej Góry.
Gdy przyglądałam mu się uważnie robił wrażenie sędziwego drzewa. Porosty nadawały mu srebrzysto zieloną barwę. Był pomarszczony jak wszystkie graby, wyglądał jakby stał tam od zawsze i patrzył na dorastanie innych drzew w rezerwacie.  Nie pamiętam kiedy nazwałam go „Najstarszym Drzewem w Lesie”. Zatrzymywałam się często koło niego, albo przejeżdżając pozdrawiałam jak starego znajomego. On pochylony w stronę drogi kłaniał mi się pięknie.  Jeżdżę przeważnie sama i gdy przyjaciele żałują mnie, że nie mam z kim po drodze pogadać żartuję: „jak to nie mam - przecież rozmawiam z drzewami”. Myślę, że jest w tym trochę prawdy. Dzisiaj gdy przystanęłam koło grabu okazało się że mam dużo szczęścia. Zza chmur wyszło słońce. Potem pojawiało się i znikało, więc mogłam bawić się aparatem wykorzystując różne oświetlenie drzewa. Samochody na moment przestały jeździć, umożliwiło mi to zrobienie zdjęć z pewnej odległości, która była akurat na środku szosy. Za „Najstarszym” rozpościera się „Zimna Woda” – łęg jesionowo-olszowy, piękny i tajemniczy, ale to temat na inną historię.  














czwartek, 24 września 2015

Relikt z dawnych czasów



   Najpierw zauroczyły mnie schody. Niby zwyczajne, ale było w nich coś niezwykłego. Potem zobaczyłam salę, kolejny relikt z dawnych czasów. To tutaj odbywały się ważne spotkania Komitetu Wojewódzkiego PZPR. 
Miałam wrażenie, że któreś z nich przed chwilą się zakończyło...  
Żałuję, że nie wzięłam aparatu fotograficznego.










niedziela, 20 września 2015

Źródła Dłubni


    W lesie wszystko pięknie błyszczało i pachniało po deszczu. Nie mogłam za bardzo skupić się na tym, bo pędziłam z kijami samobijami do miejsca, gdzie według mapy były źródła Dłubni.
Rzeki mają w sobie coś intrygującego. Uwielbiałam przesiadywać nad Izerą i Jizerką w górach, a teraz z zacięciem odkrywcy poznaję niewielkie rzeczki w mojej okolicy. Najdziwniejsze, a może też trochę zabawne jest, że są one bardzo blisko  domu, w którym z „małą” przerwą mieszkam ponad 40 lat. Śmiało mogę przyznać, że przez prawie 40 lat przechodziłam obok Dłubni i Pustelnika nie zwracając na to najmniejszej uwagi.
Niedawno zauroczył mnie fragment Dłubni, który widziałam za miastem podczas wycieczki rowerowej. Podziwiałam mały wodospad i kaskady utworzone z kamieni. Ciekawa byłam, gdzie są źródła. Okazało się, że Dłubnia spina swoim nurtem moje rowerowe historie i Opowieści z Zielonogórskiego Lasu. Początek rzeczki powinien być w okolicy „Głównej Drogi” i tam rozpoczęłam dzisiejsze poszukiwania.
W zaroślach wypatrzyłam groblę. Pamiętam, że obok niej zawsze były dwa stawy, a raczej bagienka. Czytałam w jakimś opracowaniu, że przed laty, w okolicy stało kilka młynów. Grobla świadczyła o tym, że Dłubinia była kiedyś dużo większa i jej źródła znajdowały się nieco dalej w lesie. Weszłam na groblę, pilnował jej nie jakiś bajkowy wodnik, czy też skrzat, ale groźny krzak z rzepami. Oczywiście zaatakował mnie podstępnie, gdy robiłam zdjęcia. Rzepy to niewątpliwie przebój tego weekendu.
Nieco dalej była „Polana harcerska”. W dzieciństwie robiliśmy tu ogniska. Teraz polana mocno zarosła. Właśnie tu znalazłam ławeczkę byle jaką do mojej kolekcji. Dzisiaj niestety nic nie znalazłam. Nigdzie nie było miejsca, z którego wypływała jakaś rzeczka. Poszłam dalej, tuż za polaną przy drodze był pusty rów. Brnęłam wytrwale przez chaszcze z nadzieją, że dziś zobaczę rzeczkę. Nie myliłam się!  Z pięknie oświetlonego słońcem pagórka wypływa Dłubnia. Trudno byłoby nazwać to wypływaniem. Woda stała w rowie i powoli sączyła się do przepływu pod asfaltem.
Tuż obok tętniło życiem miasto. Kilkaset metrów dalej stały budynki bursy i szkoły. Ulicą Botaniczną przejeżdżało sporo samochodów. Niesamowite, że to wszystko było tak blisko. Za ulicą zrobiono małe spiętrzenie, po którym rzeka nabrała animuszu, dalej płynęła przy domach. Mieszkańcy zrobili sobie przejścia przez wodę. Powstała więc cała galeria „mostów”.
Swoją dzisiejszą wędrówkę zakończyłam w miejscu, gdzie Dłubnia łączyła się z „Pierwszym Dopływem”. Strzegły go kamienie duże jak zęby smoka. Obok była górka z pięknymi dębami czyli „Dębowa Górka”. Myślę, że warta jest  zainteresowania i przyjrzę się jej przy okazji spaceru wzdłuż „Pierwszego Dopływu”. Będzie on bohaterem kolejnej opowieści.
Dłubinia to nieznany świat, który jak się okazało był cały czas dosłownie na wyciągnięcie ręki. 

Rozdroże przy którym znalazłam groblę i pozostałości stawu
Grobla
Strażnik grobli
Zarośnięty staw
Piękny mech na grobli
Naraziłam się strażnikowi 
Błyszczące po deszczu rośliny
Polana harcerska
Gdzie jest Dłubnia
Jest tutaj !!!!
i wypływa z tego pagórka
Wypływa tak bardziej statycznie, może statecznie 
Za tą budowlą płynie trochę żwawiej 
Tu widać było, że płynie
Po tym mostku bałabym się przejść 
Ten wygląda dużo lepiej 
Bluszcz jak dywan
Kolejny mostek przez rzeczkę
Kładki nad wodą 
Betonowy mostek 
Miejsce gdzie "Pierwszy Dopływ" łączy się z Dłubnią
Jak kły smoka
"Dębowa Górka"

sobota, 19 września 2015

Na poboczu - jesiennie



     Kilka miesięcy temu było kolorowo –  fioletowo i niebiesko, potem biało, żółto i zielono. Teraz w rowach i przy drogach poszarzało jesiennie. Zaczął się sezon na bukiety, kompozycje z suchych roślin. Mówię na nie badyle i często zbieram po drodze. Niektóre są piękne, inne nabiorą wyrazu gdy dodam im trochę koloru, takie małe poprawianie natury. Rzepy już dawno uzbroiły się w mocne haczyki i czają się na rowerowe skarpety, bo psie ogony to tutaj rzadkość. Czasem trafi się rarytas – mały niebieski kwiatek, albo żółte maleństwa i kania, która wyrosła w tym samym miejscu co rok temu. Na krzewie dzikiej róży pojawiły się owoce najczerwieńsze z czerwonych, piękne, będą ozdobą jesiennego bukietu.